Nie mogłam przestać się śmiać kiedy zawoził mnie do auta i pomógł wsiąść na miejsce pasażera, mogło to być przez wszystkie leki przeciwbólowe, które podali mi lekarze, ale jestem bardziej pewna, że to dzięki Justin'owi i tego że jestem z nim. Oczywiście, zostawił mnie bez żadnego pożegnania na trzy lata. Lecz w ciągu tych ostatnich dni był tutaj ze mną i zrobił dla mnie bardzo wiele. Stanął przeciwko Layli dla mnie, kupił mi kawę kiedy miałam kaca i przywiózł mnie tutaj kiedy złamałam nogę. Położył torby i kule na tylnym siedzeniu, wskoczył na miejsce prowadzącego i zaczął jechać.
Boże. Wszystkie leki, które mi podali zaczęły mi dokopywać i ból ustawał, ale czułam się bardzo hormonalnie. Nagle wybuchnęłam płaczem. Justin zatrzymał auto na poboczu ulicy.
-Molly? Co się dzieje? Czy to boli? Mam wszystkie leki w samochodzie- powiedział i wyciągnął rękę po ogromną torbę z tyłu siedzenia.
- Nie, nie, nie..- szlochałam- Jesteś po prostu takim dobrym przyjacielem ... i ... i ... Ja się .. cieszę... że już wróciłeś!- powiedziałam, mocno go tuląc.
Śmiał się łagodnie, lekko mnie od siebie odrywając- Taaak, więc ja też się cieszę że wróciłem- uśmiechnął się i zaczął znowu jechać- A poza tym ile razy mam jeszcze powtarzac Molly Muriel Fraser? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, tak? Zrobiłbym dla ciebie wszystko- zaśmiał się, kiedy ja znowu zaczęłam płakać- Przestań z tym- kolejny raz dzisiejszego dnia zaczął się śmiać, kiedy podjeżdżaliśmy pod mój dom.
Rozłożył wózek, usadowił mnie w nim, wziął kule oraz torbę z lekami i zawiózł mnie do domu.
- Cholera, mój pokój jest na samej gó-- Justin przerwał mi, chwytając mnie w ramiona- Co ty kurwa robisz Bieber?- zaśmiałam się.
- Więc, spodziewałaś się, że będę ci kazał wczołgać się samej na górę?- zaśmiał się kładąc mnie na łóżku- Okey, pójdę zadzwonić do twojej mamy, posprzątać kuchnię i zrobić nam coś do jedzenia- krzyczał, zbiegając ze schodów.
Wow, kiedy stałam się taką szczęściarą i znalazłam takiego przyjaciela jak on? Uśmiechnęłam się lekko kiedy znowu przypomniałam sobie o wszystkich rzeczach, które dla mnie zrobił. Odblokowałam telefon i zaczęłam przeglądać nasze wspólne zdjęcia, które zrobiliśmy dzisiaj w szpitalu. Spojrzałam na nie, na wszystkich śmialiśmy się jak idioci, ponieważ byliśmy średnio śmieszni, jakkolwiek było to moje ulubione zdjęcie. Ustwiłam je jako tapetę i miałam juz zamiar wołać Justina, żeby zobaczył co zrobiłam kiedy wparował przez drzwi ubrany w różowy fartuch mojej mamy z dwiema miskami makaronu.
Uśmiechnęłam się- Cholera, co to wszystko jest?- poczułam zapach dania i pachniało bardzo dobrze.
- Domowej roboty makaron carbona zrobiony przez twojego przyjaciela- uśmiechnął się, klepiąc kołnierzyk swojej koszuli, postawiając tace z jedzeniem na łóżku przede mną.
Spróbowałam trochę- Kurde, Bieber! Gdzie się nauczyłeś tak gotować? - uśmiechnęłam się.
-Wiesz, nie miałem swojej najlepszej przyjaciółki kiedy byłem w trasie więc musiałem znaleźć coś dla zabicia czasu- uśmiechnął się do mnie, a później jego twarz nagle spoważniała.
- Oh, dzwoniłem do twojej mamy, mówiła coś, że jej piekarnia dostaje się do jakiegoś finału i walczą o jakąś nagrodę- wyglądał zmieszanie- Ale do rzeczy, mówiła że nie będzie jej przez kolejne dwa tygodnie, później powiedziałem jej o twojej nodze, cały czas powtarzała ' Mój Boże moje dziecko' ' Moje dziecko kochane'- udał głos mojej mamy- A później ja mówie, żeby się nie martwiła, że się dobrze tobą zaopiekuję, że złamałem już wcześniej noge i wiem jak sobie z tym poradzić, a ona że Justin jesteś moim wybawcą, tak bardzo za tobą tęskniłam, a później musiała sie rozłączyć bo ktoś rozbił szklankę czy coś w tym rodzaju- nie mógł złapać oddechu, po powiedzeniu tego wszystkiego- Wieć, wygląda na to, że zostaję z tobą przez kolejne dwa miesiące- uśmiechnął się.
- Świetnie- odpowiedziałam kiedy skończyłam jeść- Będę potrzebować kogoś, kto będzie mnie znosił i wnosił po schodach- zaśmiałam się.
- O, miło wiedzieć do czego chcesz mnie wykorzystać- również się zaśmiał.
- Zamknij się! Wiesz, że nie przeszkadza mi to, że tutaj zostaniesz- uśmiechnęłam się i rzuciałam w niego poduszką, spojrzałam w dół na mój bips- Jakim cudem robiłeś normalne rzeczy przy złamanej nodze? Mam na myśli, że ja potrzebuję pomocy we wszystkim- jęknęłam.
- Przyzwyczaisz się- zaśmiał się- Mówisz to do mistrza w robieniu rzeczy z gipsem, nawet z nim występowałem.
- Dobrze, doobrze, ale one są brzydkie, nie mieli już żadnych kolorowych- zaczęłam sie żalić- Wykorzystali wszystkie na małe dzieci- zaśmiałam się twardo.
Nagle Justin wstał- Bez obrazy czy coś, ale dziewczynoooo przygnębiasz mnie! - zaśmiał się- Przestań o tym myśleć, spójrz wciąż możemy mieć dużo frajdy nawet jeśli masz noge w gipsie. Zamówimy później jakąś pizze, ja stawiam, włączymy filmy.. i o hej masz jakiś mazak?!
Odwróciłam się do tyłu i wyciągnęłam z szuflady czerwony mazak, rzuciłam nim w niego- Tak, dlaczego?
Złapał go i usiadł szybko obok mnie na łóżku. Otworzył go i podpisał mój gips- Widzisz, teraz nie tylko będzie wyglądał mniej nudno, ALE kiedy go zdejmiesz będzie kosztował fortune!- zaśmiał się.
Wywróciłam oczami, kiedy wstał i zaczął szukać płyt- Przeboleję mój gips kiedy ty przestaniesz kochać samego siebie.- odpyskowałam i rzuciłam w niego poduszką.
- O nie! Mol-- uciął się kiedy podniósł jakąś płytę- Jasna cholera czy to Ekipa z New Jersey sezon 1?- powiedział to śmiertelnie poważnie.
- Tak, kocham to!- zaśmiałam się- A co?
- Jestem całkowicie od tego uzależniony!- wykrzyczał, podchodząc do odtwarzacza i wkłądając płytę do środka, kierując się w stronę łóżka z zaciśniętą pięścią.
Zmarszczyłam brwi- Usadź swoją dupę na łóżku zanim coś sobie zrobisz- uśmiechnęłam się.
- Zamknij sie! Najpierw oglądnę Jersey!- zaśmiał się, kiedy serial się zaczął, opadł na łózko obok mnie, a ja się o niego oparłam. Wow! Czy on ćwiczył? Przysięgam że czuje jego mięśnie przez tą koszulke. Cholera! Molly! Musisz skończyć z tym gównem, albo zrobisz coś czego będziesz żałować. Następną rzeczą jaką wiedziałam, było to że zaczynałam usywiać oparta o Justina.
**********************************************************************************
Trzask. Trzask. Trzask.
Otworzyłąm oczy i spojrzałam na zegarek, była 3 rano. O kurde musiałam zasnąć na Justinie! Czekaj, gdzie on jest?
Trzask. Trzask. Trzask.
Kurwa co to było?! Cholera czy ktoś próbuje się włamać do domu? Kurde gdzie jest Justin? Nie moge przecież walczyć z włamywaczem z tym bipsem.
-Justin?- wyszeptałam- Justin jesteś tu? - żadnej odpowiedzi, tylko cisza. Przysłuchałam się, odgłosy dochodziły z mojego podwórka. Sięgnęłam po kule i doczłapałam się do okna. To był Justin, rozwalający wszystko moim kijem. Kurde, coś musiało się stać. Chwyciłam mocniej kule i podeszłam pod schody. To będzie trudne. Nagle wpadłam na pomysł. Zrzuciłam kule na ziemię na dole, zdrową nogę położyłam na poręczy i zjechałam po barierce na dół, zatrzmując się i nie sprawiając sobie przy okazji żadnego bólu. Podniosłam kule, udając się najpierw do kuchni po babeczkę, a później w stronę drzwi.
Rzuciłam nią w Justina, który przez ten cały czas wciąż rozwalał mój garaż, dokładnie jak ja miałam w zwyczaju to robić. Obrócił się razem z kijem na około, aby zobaczyć kto to był. Uśmiechnęłam się.
- Cholera jasna Molly! Dostałem prawie ataku serca!
Zaśmiałam się- Ja tak samo! Myślałam, że ktoś chce się włamać a ciebie nigdzie nie było. Nieważne, dlaczego niszczysz moje źródło rozładowywania gniewu?
Jego wyraz twarzy nagle spoważniał- Moja mama wczoraj zadzwoniła, muszę wracać jutro do Atlanty- wykrzyczał, kiedy rozwalił kawałek drewna na małe części.