7

- Ugh, kiedy twoja głowa stała się taka twarda- zaśmiał sie i wstał.
- Fair play- próbowałam się zaśmiać ale przez ból ie za dobrze mi to wychodziło.- A teraz pomóż mi wstać- powiedziałam grzecznie.

Podniósł większość mojego ciężaru i wstałam. Odszedł ode mnie na sekunde, sprawdzając czy mogę ustać na nogach, ale ból wrócił powodując rozdzielający ból.

Krzyknęłam- Aaaargh! Justin! To boli, to boli! - jęknęłam, próbując powstrzymać łzy, ale to nic nie dawało. Leciały po mojej twarzy tak jakby nie miało być jutra.

- Shh, shh jest okey- uśmiechnął się próbując rozłądować napięcie, kiedy chwycił mnie w ramiona i zaczął iść w kierunku frontowych drzwi. - Tak naprawdę żartowałem myślę, że muszę zabrać cię do szpitala. - lekko się zaśmiał.
- Justin! To nie jest czas na żarty! - krzyknęłam, ale powstrzymywałam niewielki uśmiech. - Czekaj, jak mamy dojechać do szpitala? Moje auto jest u Taylor, pamiętasz?
- Więc, podziękujesz mi później- powiedział, zabierając klucze do auta i otwierając drzwi wciąż mnie przytrzymywał jednym ramieniem. - Podskoczyłem po nie w drodze ze Starbucks- uśmiechnał się i posadził mnie na siedzeniu pasażera. Skrzywiłam się.

Obiegł auto, usiadł na miejsu kierowcy i już jechaliśmy na pełnym gazie. - Przypomnij mi, żebym nigdy nie pozwalała ci jeździć moim autem, Jezu złamałam noge nie jestem w pracy, nie potrzebuję tej szalonej jazdy- wykrzyczałam, kiedy Justin skręcił za rogiem i jechał z tą samą prędkością.

- Um, w przypadku jeśli nie słyszałaś, złamałem nogę na scenie, kiedy pojechałem do szpitala powiedzieli mi, że szybciej to zabandażują, albo zrobia cokolwiek co zwiększy szansę na leczenie w pełni i szybko. - uśmiechnał się triumfalnie.

Zaczęłam się histerycznie się śmiać.

- Co jest takie śmieszne?- zapytał troche zmieszany kiedy zatrzymał się na czerwonym świetle.- okey, albo śmiejesz sie z tego , że pomaga ci to radzić sobie z bólem, albo ... o mój Boże, Molly śmiejesz się z tego na scenie? - powiedział, próbując udawać zirytowanego.
- Przez to video śmieję się to teraz- powiedziałą, krzywiąc się bo ból wraca.
- Więc, to jest za to się ze mnie śmiejesz- zaśmiał się kiedy dojechaliśmy na parking szpitala. Zaparkował dokładnie przed wejściem.
- Oh, a teraz to co ma się dziać. Ja pobiegnę tam i wezmę wózek inwalidzki a ty, masz bardzo trudne zadanie, musisz otworzyć drzwi i na mnie czekać, myślę że dasz radę- zaśmiał się i wyciągnął klucze.
- Bardzo śmieszne Bieber, ale ile razy mam ci to powtarzać? To nie jest czas na żarty- wykrzyknęłam za nim, kiedy wybiegł po wózek.

Otworzyłam drzwi i widziałam jak biegnie w moim kierunku. Bez wózka.

- Woa, a teraz szpital używa niewidocznych wózków? - krzyknęłam.
- Oh, a ty możesz sobie żartować, a ja nie?
- Justin!
- Przepraszam! Nie mają żadnego, muszę cię zanie-- zatrzymał się, kiedy coś po lewej przykuło jego uwagę- Zostań tu- krzyknął po raz kolejny.
- O tak! Bo ja zamierzam uciec! - odkrzyknęłam. Co zamierzał wziąść?

5 minut później przyszedł, ze znakiem szminki na swoim policzku i czymś pod ręką.

- Wiesz, nie lubie tego wszystkiego, że ty możesz sobie żartować a ja nie- odkrzyknął, próbując udawać zirytowanego albo uśmiechniętego.
- Zapomnij o tym! Co do cholery się dzieje? Masz ślad pocałunku na policzku , powozik pod pachą i wciąż bez wózka.
- Mała zapomniana w złym humorze! Pozwól mi wytłumaczyć- zauważyłem dziewczynkę z koszulką Justina Biebera, jej mamę i młodszą siostre idących w naszym kierunku. Młodsza dziewczynka szła koło starszej, która zostawiaławolny wózek. - zaśmiał się tak jakby miał plan jak pozbyć się głodu na świecie.
- I ?!
- No i dziewczynka powiedziała że odda mi wózek jeśli pozwolę się pocałować, i pomyślałem, że to dobry układ.- uśmiechnął się.
- Wszystko co widze w tym twoim planie to, że dałeś się pocałować, a ja jestem wciąż bez wózka inwalidz-- zacięłam się,kiedy zorientowałam się o czym myśli. Olbrzymi uśmiech pojawił się na jego twarzy , ale ja pozostałam poważna. - Jeśli chodź przez sekundę pomyślałeś, że usiądę w tym dziecinnym wózku!
- Dobrze! Ale nie mogę cię tam zanieść, nie jesteś gruba, ale też piórkiem nie jesteś- powiedział , podczas gdy rozłożył ten wózek.

Niechętnie weszłam do wózka, z niewielką pomocą Justina.
Zawiózł mnie pod recepcję- Cześć- uśmiechnął się do młodej sekretarki, a ja wywróciłam oczami- Moja przyjaciółka wydaje się jakby złamała nogę.

Spojrzała w dół jakby z bólem. - Dobrze, teraz poprostu zawiozę twoją dziewczynę- obydwoje w tym samym czasie jej przeszkodziliśmy.

- Przyjaciółkę!- oboje krzyknęliśmy.

- Okey, więc zawiozę twoją PRZYJACIÓŁKĘ do prześwietlenia i założenia gipsu.- uśmiechnęła się- Justin chodź z nami- Przepraszam , tylko rodzina, przepisy szpitalne- uśmiechnęła się do niego przepraszająco. Odwróciłam się w jego kierunku, a on powiedział bezgłośnie- Będzie dobrze- Jakoś to pomogło.

3 godziny, 2 rentgenowskie i jedna odlewania gipsu, który szedł od czubków moich palców po 3 cm nad kolanem. Potem zawieźli mnie z powrotem do poczekalni, tym razem w wózku inwalidzkim ( inna pielęgniarka wzięła wózek) żebym mogła zobaczyć Justina. Przekazali mnie i wózek Justinowi.

- Fajny gips! - uśmiechnął się prowadząc wózek obok siebie. - Wiesz , w tej sytuacji możesz obejść się z eleganckimi dżinsowymi spodenkami, nie musisz kupować ich, możesz po prostu stare spod--
Nie pozwoliłam mu dokończyć- Przepraszam, ale czekam na mojego przyjaciela Justina, CHŁOPAKA- powiedziałam śmiejąc się.
- Bardzo śmieszne! Tutaj były tylko babskie magazyny do czytania! Poza tym, przyiozłęm cię tu, pocałowałem obcą dziewczynkę, żeby użyczyła ci wózka, czekałem na ciebie 3 godziny, teraz muszę cię odwieść do domu, i to jest wszystko jak mi dziękujesz? - wziął oddech, udając zranionego.
Zaśmiałam się, a on próbował odwieść mnie do szpitala- Aww, przepraszam- uśmiechnęłam się do niego- Ale naprawdę dziękuję ci za wszystko- pociągnęłam go w dół, tak że mogłam go przytulić.
- Oh nie ma problemu, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zrobiłbym dla ciebie wszystko- powiedział i popchnął wózek w stronę auta.

- Ooh, czekaj! - wykrzyknął kiedy nas zatrzymał- Jest perfekcyjny moment na zdjęcia specjalnie na twoją ściane- zaśmiał się i wyciągnął telefon.
- Żartujesz sobie?!
- Niee, przestań to jest całkiem śmieszny moment- uśmiechnął się, włączył na aparat, trzymał telefon przed nami włączając na odliczanie.
- Przypuszczam, że dzisiejszy dzień był całkiem śmieszny i nigdy go nie zapomnę- zaśmiałam się mysląc jak zabawnie dzisiaj było.
- Okey, a teraz uśmiechnij się i powiedz boma! - powiedział, i schylił sie za mną, więcbyliśmy tej samej wysokości.
- Boma? - próbowałam się nie śmiać.
- Best of mates always ( zawsze najlepsi kumple), przeczytałem to w Pony-Tastic, tak myślę. - również zaczął się śmiać.
Wybuchnęłam śmiechem, kiedy aparat zrobił zdjęcie. Wow miałam najlepszego boma na świecie.

9 komentarzy:

  1. kochammmmmm <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwwwwww...<3

    OdpowiedzUsuń
  3. masz talent <3 kiedy następny? ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej... Nie napiszesz tu już nic? Długo nie ma rozdziału.. A blog jest świetny szkoda by było, gdybyś przestała go tłumaczyć!

    OdpowiedzUsuń
  5. zostałaś nominowana do lba http://lifeisbeautifulandbrutal.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedy następny?? :)

    OdpowiedzUsuń