Udało mi się kontrolować oddech na tyle, żeby coś powiedzieć. - Oh! Dziękuję Ci za to Bieber, to naprawdę pomaga. Wiesz, powinieneś wziąć pod uwagę zostanie doradcą lub czymś w rodzaju inspirującego mówcy, jesteś w tym naprawdę dobry!- w połowie krzyczałam.
- Woaah, mała pomyłka, samolot za niedługo spadnie z nieba. -zaśmiał się, kiedy samolot płynnie wylądował. - Widzisz? - uśmiechnął się, odpinając swój pas i wyciągając moje kule z przechowalni.
Dostaliśmy ten piorytet i wysiedliśmy z samolotu pierwsi. Nie mogłam się zdecydować, czy to z powodu sławy Justina czy mojej niepełnosprawności. Tak czy inaczej trzeba przedrzeć się przez inne rodziny, żeby wysiąść w jednym kawałku.
Wysiadając zostaliśmy powitani słonecznym dniem z ani jedną chmurą na niebie. Czarny Range Rover Justina był zaparkowany zaraz koło schodów, oh oczywiście, do tego około 300 krzyczących dziewczyn, powstrzymywanych przez muskularnego faceta. Aparaty błyskały, ludzie piszczeli, to wszystko było dla mnie całkiem nowe. Zatrzymałam się i popatrzyłam dookoła, co się dzieje. Justin widząc, że stoję z dziwną miną na twarzy, nie wiedząc co się dzieje, podszedł do mnie i kolejną rzeczą którą wiedziałam to, to że moje kule trzymał w jednej ręce, a ja przewieszona byłam przez jego ramię. Delikatnie posadził mnie na siedzeniu pasażera, sam wskoczył na swoje miejsce i ruszyliśmy jak najszybciej z lotniska.
- Co. Do. Cholery. To. Było? - powiedziałam, oglądając się za nami, gdzie wojska dziewcząt ruszyły w pogoń za nami.
On jedynie się zaśmiał. - To, moja droga, jest moje życie kiedy nie ma mnie w domu. Teraz rozumiesz, dlaczego nie wiedziałem co się dzieje, kiedy po raz pierwszy wróciłem do szkoły.
- Więc, to dzieje się zawsze, gdziekolwiek jesteś? - zapytałam się, próbując zrozumieć. Oczywiście widziałam zdjęcia papparazzi i podążających za nim dziewczyn, ale przeżywanie tego jest całkiem czymś innym.
- Tak, coś w tym rodzaju, nie wszędzie, ale w większości sytuacjach. Hej, przyzwyczaisz się do tego przed jutrem.
- Co masz na myśli?
- Więc, dzisiaj jedziemy do mojego apartamentu, na zakupy kupić ci piękną nową sukienkę, a później na rozdanie nagród. - zaśmiał się.
- Czekaj, czekaj, czekaj, jakie rozdanie? - zapytałam, nie wspominał nic o tym wcześniej.
- Jestem nominowany w paru kategoriach na gali MTV, więc tak jakby muszę tam być. - znowu sie zaśmiał.- I potrzebuję kogoś, z kim mogę przejść po dywanie, żeby nie wyglądać jak samotnik i hey! Wiesz co? Jesteś dzisiaj wolna! - uśmiechnął się.
- W żaden pieprzony sposób nie! Nie pokażę się na czerwonym dywanie z czterech powodów. Pierwszy- naprawdę nie sądzę, że całościowy gips był modny w tym sezonie. Drugi- jesteśmy TYLKO przyjaciółmi, nie parą. Trzeci- nie jestem nawet wystarczająco ładna, żeby być fotogrfowana z tobą. Czwarty- Nigdy w życiu nie ubiorę sukienki!
- Daj spokój! Zaden z nich nie jest prawdziwym problemem. - uśmiechnął się.- Pierwszy- kupimy ci taką sukienkę, że nawet twój gips będzie wyglądał pięknie. Drugi- doskonale zdaję sobię spawę, że idziemy jako przyjaciele, ale jako para nie byłoby takie złę. Trzecie- przestań tak mówić! Mój Boże, dziewczyny są takie niepewne, Molly Muriel Fraser, mówiłem ci to już wcześniej, ale powiem jeszcze raz- jesteś moją przepiękną najlepszą przyjaciółką. A poza tym, co masz na myśli mówiąc, że nie jesteś wystarczająco ładna żeby być fotografowana za mną?! - podkreślił 'mną' - Jestem twoim obleśnym przyjacielem, który do 10 roku życia myślał, że Mikołaj istatnieje.- zaśmiał się, kiedy zaparkował przed olbrzymim domem, wygądającym jak hotel, obchodząc auto dookoła, podając mi kule i pomagając mi wyjść z samochodu. Wkońcu się odezwał, kiedy szliśmy w stronę recepcji- Oczywiście, że ubierasz sukienkę. Jeśli ja muszę ubrać garnitur, ty musisz sukienkę. Masz tylko szczęście, że złamałaś nogę, bo inaczej zmusiłbym cię do założenia szpilek. - uśmiechnął się, dzwoniąc małym dzwoneczkiem przy blacie recepcji.
Tak właśnie myślałam.- Byłoby cu-do-wnie poznać wszystkie gwiazdy, które tam będą, aleee ... Nie jestem pewna, Justin ..
- Ah-ah Molly, idziesz ze mną bez względu na to czy miałbym cię przerzucić przez ramię i sam cię tam zanieść- zaśmiał się.- i naprawdę nie dałabyś rady powstrzymać mnie, mając ten wielki gips na nodze.
Nagle pojawiła się recepcjonistka. - Dzień dobry, to może jeszcze chwilę potrwać, więc możecie poczekać na tamtej kanapie. - powiedziała, kiwając głową w stronę ciemno niebieskiej, dwuosobowej kanapy, na której siedziała dziewczyna około mojego wieku.
Pokuśtykałam w jej stronę, oparłam kule o ścianę i siadłam. Wyciągnęłam telefon i napisałam mamie, że jade na wakacje z Justinem do Atlanty. Może robię to trochę za późno, ale co tam.
Już miałam nacisnąć przycisk 'wyślij', kiedy zauważyłam, że dziewczyna patrzy sie wprost na mnie.
Odwróciłam się w jej stronę. - Mogę ci w czymś pomóc? - powiedziałam, podnosząc brwi.
- To jesteś ty? - pokazała mi swój telefon, a w nim zdjęcie Justina, który niesie mnie na swoim ramieniu z samolotu, jakąś godzinę temu.
Poczułam pojawiające się rumieńce. Świetnie, moja dupa jest w całym internecie.
- Umm, tak to ja. - zaśmiałam się nerwowo.
- Co ty do cholery robisz z Justinem? - zadrwiła ze mnie.
- Przepraszam? - powiedziałam, ponownie podnosząc na nią brwi.
- Zapytałam się ciebie co do cholery robisz z MOIM Justinem! Kim ty kurwa jesteś? - wstała, podchodząc do mnie, kiedy siedziałam na kanapie. Sięgnęłam po kule, podniosłam się, tak by być na jej poziomie, kiedy zauważyłam, że miała na sobie bluzkę z twarzą Justina. Świetnie, jakaś niezrównoważenie pokręcona fanka Justina startowała do mnie. Suka wybrała zły dzień, moja noga była obolała, ale nie zamierzam pozwolić jej wygrać i zniszczyć pierwszego dnia moich wakacji.
- Właściwie- podeszłam o krok bliżej niej. - Jestem jego najlepszą przyjaciółką, przyjechaliśmy razem na wakacje, to jest właśnie kim kurwa jestem. Kochanie, jest mi przykro. On nie jest twoim Justinem, a wiem to z dwóch powodów- pierwszy- powiedziałby mi o tobie. Widzisz jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, jak brat i siostra, drugi- jestem pewna, że nigdy by nie umówił się z taką małą, szaloną dziwką jak ty.- odpyskowałam.
- Ty właśnie nie nazwałaś mnie dziwką! - krzyknęła.
- Ohh skarbie, właśnie to zrobiłam. - odkrzyknęłam. Nie zamierzam sie wycofać, pociągnęła to za daleko.
- Odwołaj to, ty gruba, niepełnosprawna, mała kurwo! - krzyknęła do mnie, popychając moje ramię. Dziękuję kurwa za te kule, w innym wypadlu leżałabym, rozplaskana na podłodze.
Kulę, na której się nie podpierałam, wbiłam jej w lewą stopę. Krzyknęła w bólu. Chwyciła moje włosy, a ja jej. Zanim miałyśmy szansę coś zrobić, Justin przerzucił mnie przez ramię, a wysoki ochroniarz trzymał tą dziewczynę. Jeśli dałby mi chociaż parę sekund, ta suka wszystko by zrozumiała.
- Molly! - krzyknął, zabierając moje kule i spuszczając na dół. Trzymał mnie w pasie w razie, gdybym czegoś spróbowała. Znał mnie za dobrze. - Justin! Puść mnie, żebym mogła zmiażdżyć tę jej brzydką morde! - krzyczałam, próbując się uwolnić, nie było to proste kiedy mnie trzymał, a na dodatek moja noga mi tego nie ułatwiała.
- Tylko spróbuj! - odkrzyknęła. - Już zrobiłam zdjęcia, kiedy na mnie krzyczysz! Mam zamiar cię zniszczyć, za zabieranie Justina ode mnie. Kilka więcej nie będzie bolało. - uśmiechnęła się szyderczo.
- Ty mała gówniaro! - krzyknęłam, kiedy Justin posadził mnie na kanapie i stanął na przeciwko dziewczyny.
Połozył swoje ręce na jej twarzy, częstując ją jednym ze swoich zatrzymujących serce uśmiechów - Skarbie, spójrz, mogę powiedzieć, że jesteś jedną z moich największych fanek, nie mogę ci wystarczająco podziękować za wspieranie mnie.- odrazu się uspokoiła i patrzyła prosto w jego oczy- Ale różnicą między fanem, a prawdziwym fanem jest to, że prawdziwy fan zaakceptowałby to, że mogę przyjaźnić się z innymi dziewczynami i nie byłby zły na nie za to.- powiedział spokojnie, biorąc jej dłoń, uważając na to by zabrać jej telefon i usunąć zdjęcia, nie spuszczając z niej wzroku - Teraz, jeśli chciałabyś przeprosić moją przyjaciółkę, mogę podpisać twoja koszulkę czy zrobić sobię z tobą zdjęcie, brzmi jak fair play? - uśmiechnął się do niej, ustrożnie wkładając telefon w jej dłoń.
Jedyne co zrobiła to przytaknęła, a później odwróciła się w moją stronę.- Przepraszam, za to co zrobiłam.- olśniła mnie swoim fałszywym uśmiechem.
- Cokolwiek.- mruknęłam, kuśtykając do windy, kiedy Justin robił sobie z nią zdjęcie i podpisał jej koszulkę. Drzwi windy się otwaorzyły, weszłam do środka, Justin zatrzymał windę i stanął obok mnie. Nacisnął guzik, prowadzący na ostatnie piętro.
Było cicho. I bardzo dziwnie. Nie mogłam się zdecydować, czy to przez to, że był za bardzo zły, żeby ze mną rozmawiać, czy ja byłam zbyt zawstydzona. Nagle cisza została przerwana przez śmiech Justina. - Gówniara?
Również wybuchłam śmiechem.- Nie mogłam myśleć! .. Hej, niezła robota z usuwaniem zdjęcia. - uśmiechnął się.- Przepraszam, prawie wdałam się w bójkę z jedną z twoich fanek.- uśmiechnęłam się do niego przepraszająco.
- Nie martw się tym, zrobiłbym to samo, gdybym był tobą.- zaczął znowu się śmiać.- Myślę, że naprawdę dobrze jej przywaliłaś tą kulą, przez sposón jej kuśtykania. Jestem prawie pewny, że złamałaś kość.- znowu zaczęłam się śmiać, podniósł rękę, żeby przybić piątkę.
- Tworzymy dobry zespół- uśmiechnęłam się, kiedy to zrobiłam.
Nagle drzwi windy się otworzyły na najpiękniejszym widoku jaki w życiu widziałam.
- Molly Muriel Fraser, witaj w moim domu- Justin się zaśmiał, wpuszczając mnie do środka.
~ jeśli przeczytałaś/eś, zostaw komenatarz.