Serce mi stanęło. Zaczęłam oddychać ciężej i szybciej. Dopiero co go odzyskałam. Potrzebuje go. Nie wiem czy zniosę utratę Justina po raz drugi.
-C-co? - udało mi się krzyknąć. Trochę się uspokoiłam- Co to kurwa ma znaczyć, że wracasz do Atlanty?! Dopiero co wróciłeś! - łzy napływały mi do oczu. Podeszłam bliżej niego, przytuliłam go przy czym upuściłam kule, całą swoją wagą napierając na niego.
Lekko się uśmiechął - Na szczęście nie na stałe, to tylko tydzień- zaśmiał się, mocno mnie trzymając kiedy podnosił kule, podając mi je.
- Co? W takim razie po co to całe rozwalanie drewna? - przekręciłam głowę w zmieszaniu. Boże, cudownie Molly. Właśnie myśli, że jesteś hormonalnym niewypałem. Czekaj, jest moim najlepszym przyjacielem, jakieś 11 lat temu biegał pół nago pod zraszaczami w ogrodzie. Jest twoim najlepszym przyjacielem, NIC więcej!
Spojrzał na bałagan, który zrobił- Więc wiesz, potrzebujesz mnie teraz i twoja noga i w ogóle, Layla zacznie gadać bzdury o imprezie, a napawdę nie uważam, że mogłabyś ją pobić ze złamaną nogą, i i co jeśli .. co jeśli ten sukinsyn Donny zbliży się do ciebie? - przypominając sobie fragmenty imprezy rozwalił kolejny kawałek drewna- To jest, hmm od kiedy wróciłem i przypomniałem sobie jak ważna jesteś dla mnie, nie chcę cie znowu zostawić. Nawet na tydzień, przyciągasz kłopoty i niebezpieczeństwo i nie chcę żebyś przechodziła przez to sama- spojrzał w dól, kręcąc kij usiadł, pomagając mi. Po prostu siedziałam i słuchałam tego co mówi- Ale, muszę się pojawić na czerwonym dywanie i dokończyć ostatnią piosenkę do albumu w studiu, wiesz, zostaję tutaj, nie ma nawet mowy że nie, ale równocześnie nie mogę zakończyć kariery. - potrząsnął głową próbując podjąć decyzję.
Uśmiechnęłam, trzymając jego dłoń kiedy oboje leżeliśmy na trawie. Ścisnął ją mocniej. - Więc Bieber, zamierzam ci to ułatwić- odwróciłam się, aby spojrzeć mu prosto w oczy- Jadę z tobą- uśmiechnęłam się- Jeśli tylko mi pozwolisz.
Od razu usiadł, a na jego twarzy pojawił się niepewny uśmiech- Naprawdę byś to dla mnie zrobiła?
- Justin czy ty sobie żartujesz? Po 1, spójrz ile rzeczy zrobiłeś dla mnie w tym tygodniu, po 2 tak jak powiedziałeś jesteś moim najlepszym przyjacielem i zrobiłabym wszystko, aby ujrzeć twój uśmiech a po 3, na Boga w Atlancie mają teraz wakacje, myślisz, że pozwolę ci lecieć beze mnie? Uh Uh Bieber jesteś teraz skazany na mnie, nigdzie cię samego nie puszczę- powiedziałam uśmiechając się.
Podniósł mnie i obrócił wokół siebie, ostrożnie aby nie uszkodzić mojej nogi jeszcze bardziej. Przestał mnie kręcić patrząc mi prosto w oczy wciąż mnie obejmując- Badzo ci dziękuję, zaraz każę zapłacić za wszystko i w ogóle- uśmiechnął się kiedy zanosił mnie do domu- Mój Boże, nie jestem w stanie ci podziękować wystarczająco, to będzie świetna zabawa, wiesz samolot leci 6 godzin i zazwyczaj muszę siedzieć sam, a teraz będę spędzał cudowny czas z moją najlepszą przyjaciółką. Od dzisiaj jeździsz ze mną wszędzie!- gadał przez całą drogę z podwórka do domu, posto to mojego pokoju, gdzie położył mnie i pozwolił przutulić sie do niego kiedy znowu zaczynałam zapadać w sen. Dajcie spokój, to było za dużo jak na 3 nad ranem.
A on nie przestawał mówić- Pokochasz mój dom, mojej mamy nie będzie więc będziemy mogli robić wszystko na co mamy ochotę, Boże brzmię jak 10letnie dziecko, oooh! Możesz isć ze mną do studia .. - jego słowa zaczynały się rozpływać, kiedy usnęłam.
* * *
Jęknęłam. Coś potrząsało moje łóżko, więc sie obudziłam. Ziewnęłam i wyciągnęłam się kiedy zobaczyłam Justina skaczącego w górę i w dół na moim łóżku krzyczącego - Wstawaj! Wstawaj! Już prawie czas żeby iść, jedziemy na wakacje!! - i uśmiechającego sie jak dziecko w czasie świąt Bożego Narodzenia. Upadłam na poduszke i wszystko co krzyczał nagle ucichło.
Usiadłam na łóżku jak strzała- Poczekaj! Czy ty właśnie powiedziałeś, że taksówka jest o 7?
Nie przestawał ani skakać ani sie uśmiechać- Taaaak!
- A która jest teraz godzina?
- Wpół do siódmej.
- Mój Boże, nie wiem nawet gdzie zacząć. Mam pół godziny żeby być gotową I sie spakować na cały tydzień! - krzyczałam próbując zeskoczyć z łóżka, zapominając o mojej złamanej nodze i upadnięciu na podłogę.
Justin jeszcze raz podskoczył na łóżku ale zeskoczył i pomógł mi wstać- Prawie nie spałem więc postanowiłem zrobić to za ciebie. Ale później nie wiedziałem co chciałabyś wziąć. Więc zdecydowałem wziać całą twoją garderobe i zapakować do jednej walizki. Ale później nie mogłem znaleźć wystarczająco dużej walizki w twoim domu więc POŹNIEJ jeździłem w kółko dopóki nie znalazłem sklepu otwartego o 3 nad ranem i kupiłem ci 3 ogromne fioletowe walizki i wrzuciłem całe twoje gówno do nich, ale nie dotykałem oczywiście twojej bielizny, to było by zboczone- powiedział przekręcając głową- a po drugiej stronie od twojego domu i sklepu z walizkami pojechałem do siebie, wziąłem całe moje gówno, ale ty dalej nie wstałaś więc pozwoliłem sobie na zwrócenie się wiedzy, którą nabyłem czytaniem tych kobiecych magazynów kiedy zakałdali ci gips- mówił to podczas niesienia mnie do łazienki, nakładania mi pasty na szczteczkę i wręczania mi jej. Wow, ten chłopak jest jak maszyna, a ja dalej w półowie śpię- i wybrałem ci strój jaki ubierzesz, buty, a wszystkie twoje dziewczęce przybory do makijażu włożyłem do fioletowej torby na makijaż- uśmiechnął się dumnie podając mi torbę- A teraz idę ci po Starbucksa bo wyglądasz jakbyś porzebowała pobudki, ooh wezmę ci też jedzie do samolotu- chyba zaczyna być bardzo podekscytowany ta podróżą- WIĘC jedyne co musisz zrobić to spakować swoją bieliznę, przygotować się, znieść swoją pupę na dół trzymając się barierki i czekać na mnie na dole z walizkami- krzyczał, zbiegając ze schodów i opuszczając dom. Zapanowała teraz cisza. Wreszcie.
Pokuśtykałam do mojego pokoju zrobić makijaż przed ubraniem się. Wow, musiał naprawdę zaangażować sie w czytanie tych czasopism, strój wygląda naprawdę dobrze. Wybrał moją szarą bluzę z kapturem, jasnoróżową bluzkę, ciemno niebieskie dresy po kolana, kóre pasują do niebieskich akcentów na bluzce oraz białe Convers'y. Wybrał wspaniałe kolory, dodatkowonie będzie to przeszkadzało w żadnym stopniu mojemu bipsowi oraz będzie komfortowe w czasie lotu. Uśmiechnęłam się kuśtykając z powrotem do łazienki, aby upiąć włosy w luźnego, niechlujnego koka, poźniej ześlizgując się na barierce tak jak mówił Justin. Jak na zawołanie Justin wszedł do domu trzymając dwa karmelowe crème frappuccina, pudełko z czterema pączkami i pęłną torbę 'śmieciowego jedzenia'. Uśmiechnęłam się- Miłe spotkanie ze zdrowym jedzeniem na śniadanie.
- Ja tylko wziąłem to co lubisz- podał mi napój pakując całe jedzenie do wielkiej torby. Ten chłopak wie, jak uczynić poranek łatwiejszym. To znaczy, jest dopiero przed 7 czyli środek nocy jak dla mnie. Justin wyniósł wszystkie walizki na zewnątrz, a ja używając moich kul podążałam za nim. W momencie kiedy wychodziliśmy taksówka podjechała pod dom. Szybko wślizgnęłam się do środka, podczas gdy Justin pomagał pakować walizki do bagażnika kierowcy. Upiłam łyk podając przyjacielowi jego frappuccino kiedy usiał obok, WCIĄŻ się uśmiechał. Jego policzki naprawdę muszą boleć! Samochód ruszył jadąc w kierunku lotniska, kiedy Justin otworzył okno górną częścią ciała wychylając się przez nie.
- Jedziemy do Atlanty, suki!- krzyknął na cały głos.
Jęknęłam zsuwając się w dół fotela i przecierając oczy. Daj spokój człowieku, obudziłam się jakieś 30 minut temu.
Nie zrozumcie mnie źle. Kocham Justina z całego serca, ale jak on może być tak energiczny o 7 nad ranem? Zaśmiałam się sama do siebie, kiedy on kontynuował swe krzyki całą drogę do lotniska.
Jezu to jest jedno z najlepszych ff jakie czytałam! Nie mogę doczekać się następnego! Możesz dodać mnie do informowanych? Mój twitter: @biebsiorek
OdpowiedzUsuńOczywiście! :)
UsuńKocham to opowiadanie i ten rozdział został świetnie przetłumaczony. czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńi mam prośbę, mogłabyś ustawić aby w komentarzach nie trzeba było wpisywać tego kodu, bo niektórym nie chce się tego pewnie robić ~ @justadream97