10

Weszliśmy tylnym wejściem, aby uniknąć paparazzi. Od razu odłożyłam moje kule i położyłam się na chodniku. Mężczyzna, który czekał specjalnie na nas siedział w wózku golfowym wraz z małą przyczepką dla naszych bagaży.

- Co to do cholery jest? - powiedziałam, cały czas patrząc na nasz sposób transportu.

- Droga do samolotu jest długa, więc zatrudniłem tego 'bad boya'. - odpowiedział, uśmiachając się i zajmując miejsce kierowcy, poklepując miejsce dla pasażera, które miałam zająć. Wdrapałam się i zaczęliśmy pędzić przez lotnisko.

Było to bardzo zabawne. Justin jeździł pomiędzy siedzeniami, przez kawiarnie unikając przerażonych ludzi z lotniska. Byliśmy coraz bliżej naszej bramki i coraz bliżej ściany. Justin wciskał cały czas hamulec, ale myślę, ze go zepsuliśmy, ponieważ wózek nie chciał się zatrzymać. Krzyczeliśmy, kiedy rozbiliśmy się o ścianę. Oczywiście nic nam się nie stało, jechaliśmy tylko 20 km/h, ale teraz było tu piekielnie dużo ludzi patrzących sie na nas. Popatrzyłam się na Justina, który próbował powstrzymać śmiech, dokładnie tak samo jak ja. Oboje wstaliśmy, wytrzepaliśmysię  i podeszliśmy do biurka, tak jakby nic się nie stało, pozostawiając dymiący wózek. Utrzymywałam się na jednej kuli, kiedy podawałam bilety, karty pokładowe i paszporty, Justin podał bagaże pracownikowi, który nas sprawdził, a później udaliśmy się małym tunelem w stronę samolotu.

Drzwi nawet nie zostały zamknięte, a ja z Justinem popadliśmy w napad śmiechu.

- To zdecydowanie była najbardziej szalona rzecz, którą zrobiłem w ostatnim czasie. - mówił, między przerwami od śmiechu. - Mój Boże, zepsułem go! - powiedział, zatrzymując się aby popatrzeć przez okno w tunelu na ludzi odwożących bagaże.

- Oh! Ohh! Czekaj!- powiedziałam, wyciągając z kieszeni mój telefon. - Pierwsze wakacyjne zdjęcie! - uśmiechnęłam się, przyciągając do siebie Justina, trzymając telefon na wysokości ręki. Powstrzymaliśmy się od śmiechu kiedy zdjęcie zostało zrobione, więc nie wyglądaliśmy jak idioci. - Hej, udało mi się złapać bagaże w tle- zaśmiałam się, wchodząc przez drzwi do samolotu. Stewardesa doprowadziła nas do naszych miejsc. W pierwszej klasie.

Odetchnęłam, kiedy usiedliśmy w naszej małej kabinie. - To jest niesamowite!-  palcami przebiegłam praktycznie po wszystkim, jak małe dziecko w sklepie ze słodyczami. - Nigdy wcześniej nie leciałam w pierwszej klasie. - uśmiechnęłam się i włączyłam TV.

- Naprawdę? - popatrzył się na mnie z niedowierzaniem. - Człwieku, ty nie żyłaś! - uśmiechnął się.

Podłożyłam sobie pod głowę poduszkę, przeglądając kanały, była tu muzyka, kanały filmowe, gry, na tym czymś można nawet korzystać z internetu. Zauważyłam, że Justin śmieje się z mojego zdziwienia, kiedy ja patrzyłam w telewizor. Nagle znalazłam Baby na jednym z kanałów muzycznych, kiedy stewardesa omówiła wszystkie zasady bezpieczeństwa. Szturchnęłam Justina, patrząc na ekran z otwartymi ustami. - Popatrz tylko na tego durnia! - zaśmiałam się.

Przechylił głowę, uśmeichjąc się- Wiesz, że to kochasz.

- Tak naprawdę- powiedziałam, wyłączając Tv i sięgając po słuchawki. - To myślę, że nie- odpowiedziałam złośliwie.


Uśmiechnął się i zaczął śpiewać Baby na cały głos.

Próbowałam ukryć moje rozbawienie. - Justin! - syknęłam. - Justin! Przez ciebie zostniemy zaraz wyrzuceni z samolotu! - zaśmiałam się.

Przestał śpiewać na minutę.- Więc powiedz, że to kochasz! - uśmiechnął się, powracając do śpiewania, jeszcze głośniej niż przedtem. Nagle hostessa odgarnęła zasłonę i wsadziłą głowę do naszej kabiny, Justin się uciszył, kiedy oboje spojrzeliśmy w jej kierunku.

Nie wyglądała na zdziwioną. - Proszę, są tu inni pasażerowie w tym locie, bylibyśmy bardzo wdzięczni gdybyś zatrzymał to w myślach. - obdarowała nas sztucznym uśmiechem i opuściła zasłonę. Justin i ja popatrzyliśmy tylko na na nas obojga i wybuchnęliśmy śmiehchem. To tak jakbyśmy byli w szkole, dostając opieprz od nauczyciela.

W końcu się uspokoiliśmy, oboje założyliśmy słuchawki, szukając czegoś do oglądania. Włączyłam netbooka, kiedy samolot szarpnął do przodu. Zaczęliśmy jechac pasem startowym i już mieliśmy sie wznosić. Nie mówiłam tego Justinowi, ale  cholernie bałam sie latać. Poczułam, ze samolot przechyla się w górę, więc złapałam rękę Justina. Popatrzył się na mnie, wiedząc od razu co było ze mną nie tak. Wciąż miałam słuchawki, a film wciąż leciał, więc Justin wyszeptał. - Wszystko jest okey, jestem tutaj. - mój oddech zaczął przybierać na normie, więc wróciłam do filmu, ewentualnie zasnęłam.

Jakimś sposobem położyłam łokieć na pilocie, który włączył TV. Muzyka wybuchła w moich słuchawkach, automatycznie  mnie budząc. Moje oczy sie otworzyły. Ku mojemu zdziwieniu ja i Justin byliśmy w siebie wtuleni, nasze twarze były tak blisko, że mogłam go pocałować. Ale nie mogłam tego zrobić. Jesteśmy przyjaciółmi. NAJLEPSZYMI PRZYJACIÓŁMI, żeby być precyzyjnym. A najlepsi przyjaciele się nie całują. Oparłam się i odłożyłam słuchawki, w czasie kiedy podawano, że mamy jeszcze godzinę,a jedzienie będzie za chwilę serwowane. Szturchnęłam Justina łokciem w żebro. Podskoczył i zaczął się niemiłosiernie wydzierać.

Odchyliłam sie do tylu z wytrzeszczonymi oczami, kiedy się przeciągnął i ziewnął, tak jakby wcale nie krzyknął tak jak najgłośniej się dało. Spojrzał na mnie wciąż w połowie zaspany.

- Oh tak, mam nazwyk krzyczenia jakby ktoś rąbał mi nogę, kiedy zostaję obudzony.Przyzwyczaisz się. -
powiedział, ziewając i siadając prosto w fotelu.

Wybuchłam śmiechem, tak jak i on. Uspokoiłam sie w momencie kiedy hostessa odsunęła kotarę i wniesła nasz posiłek. Ku mojemu zdziwieniu nie był to dopiero ugotowany kurczak, lecz pizza pepperoni.

- Wow, mają nawet pyszne jedzienie w pierwszej klasie. - uśmiechnęłam się, biorąc kawałek pizzy.

Justin próbował ukryć śmiech. - Musimy zabierać cię częściej poza dom. - mówił, potrząsając głową. Skończyliśmy jeść, siedząc i otwierając puszki coca-coli. - Jeszcze pół godziny zanim wylą-- nagle weszliśmy w turbulencje, co spowodowało wylanie napoju przez Justina na jego krocze. Z trudem łapałam oddech, kiedy opadłam na fotel śmiejąc się, łzy leciały po moich policzkach, kiedy próbował to wytrzeć, ale plama jeszcze bardziej wsiąkała.

- Oh Justin, nie mogłeś iść na czas do łazienki, prawda? - zatrzymałam się, aby się odezwać, po czym wróciłam do śmiania się jeszcze bardziej. Jak zwykle próbował powstrzymać śmiech. Nagle wziął ode mnie moją puszkę i wylał ją na moją koszulkę. Teraz naprawdę się śmiał. - Oh nie, Molly, powinniśmy mieć chyba śliniaczek. - Zamknęłam się, wzięłam kilka jego serwetek, próbując się wytrzeć kiedy łzy dalej leciały po mojej twarzy. Łzy leciała równieć po twarzy Justina.

- Zgaduję, że fair play- powiedziałam i oboje się uspokoiliśmy. Następną rzeczą jaką wiedziałam to, to że Justin trzyma telefon na długości ręki. - To na twoją ścianę. - uśmiechnął się. - Powiedzieć cheeeese. - powiedziała, kiedy aparat błysnął.

Nagle pojawiło się światełko na pasach, tak jakbyśmy mieli lądować. Usiedliśmy prosto, patrząc na siebie i wybychając śmiechem.

- To będą świetne wakacje. - uśmiechnęłam się do Justina, wycierając łzy z twarzy.

~ jeśli czytasz, pozostaw coś po sobie. :)


5 komentarzy:

  1. On trzaskał drzwiami jak przeciąg
    Gdy wychodził wieczorem i wracał tuż przed trzecią co dzień
    Co jest powodem nie mówił dziecku
    I oszukując Chanel alkoholem smutki lecząc
    Ona zostawała sama
    Nie przed telewizorem, ale lustrem, oglądając dramat
    Nie chciała widzieć szczęścia na ekranach
    Po przejściach siedziała i wyczekiwała rana
    Ale tej nocy on nie wrócił o trzeciej
    Pewnie zachlał albo poszedł znów przelecieć jakąś dziwkę
    Życie z nim było tak przykre
    Ile by dała, by to było jedno z permanentnych zniknięć...
    Od kilku miesięcy przestał ją kochać
    Przestał kochać ją w momencie, gdy urodził jej się bękart
    Złość, nic nie rozłączy ich do śmierci
    Mówili, a konflikty wciąż rozwiązywały pięści
    Słońce zgasło od łez
    A i tak chodziła w ciemnych okularach, nawet w deszcz
    Ona złapana w pułapkę strachu
    Nie tylko wzrokiem chciała dotykać krawędzi dachu
    On poszedł na dworzec koło czwartej
    Ona nad ranem wreszcie spokojnie zasnęła
    Z myślą, że nie wróci, albo, że coś go pozmienia
    Nie wie jak wychodził wczoraj
    Że głowę miał na torach nie wiedziała
    I, że był przeprosić Boga
    Przed trzecią najebany trzasnął drzwiami
    Wtem, budząc ją zamienił w koszmar jej najpiękniejszy sen...
    http://please-dont-hurt-me.blogspot.com/
    Jeśli dodasz komentarz mogę polecić twojego bloga u siebie :*

    Przepraszam za spam ale jest to dla mnie ważne :* Świetne tłumaczenie i całkiem mnie wciągnęło czekam na następny rozdział :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To opowiadanie jest swietne. Nie moge sie doczekac az wreszcie cos wiecej miedzy nimi bedzie jsjvxjj Czekam na kolejny ♥
    Ps. Moglabys usunac opcje, zeby nie trzeba bylo wpisywac w komentarzach tego kodu, bo nie wszystkim chce sie to robic.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń