5

Ten moment został przerwany przez Taylor, która otworzyła nam drzwi w bikini. Za wielka dziwka?

- Justin!- zapiszczała i go przytuliła, rozłączając nasze dłonie- To cudownie znowu cię widzieć, to chyba pierwszy raz od wieczności- zaśmiała się. Następnie odwracając głowę w moją stronę, skrzywiła ją z dezaprobatą- Co do cholery to tutaj robi?- zrobiła jeden krok bliżej mnie, gapiąc się. Zmarszczyłam brwi, kierują jeden krok w jej stronę, nasz nosy prawie się stykały- Jestem z Justin'em, ma drugie zaproszenie- posłałam jej fałszywy uśmiech, kręcąc głową.

- Woah, woah, dziewczyny, nie walczcie ze sobą- powiedział, automatycznie odciągając mnie od niej- Taylor zaproponowałaś mi jedno dodatkowe zaproszenie, więc zabrałem ze sobą najlepszą przyjaciółkę- triumfująco się do niej uśmiechnęłam- Ale to jest jej impreza, więc Molly,bądź miła- uśmiechnął sie od mnie.

- Wejdź Justin- powiedziała, śmiejąc się do niego. Później odwróciła się do mnie, a jej pomarańczowa twarz skwaśniała - Lepiej będzie jeśli ty też wejdziesz.

 Justin złapał znów moją dłoń, a ona, wprowadziła nas do swojego głupio wielkiego domu. Wylewał się alkoholem i był przepełniony upitymi, tańczącymi nastolatkami, pocierając się. W zasadzie to moje wyobrażenie piekła. Zaprowadziła nas do środka, kiedy jakiś gość podniósł ją i wsadził na ramiona, śmiejąc się wbiegł do basenu trzymając ją dalej na sobie.

- Woow.. To jest na prawdę... Coś - powiedziałam, patrząc się wokół nad wszystkich.

- Daj spokój, daj im szansę. Byłaś na takich przyjęciu wcześniej?

- Więc, nie ale---

- A no właśnie, więc nie oceniaj ich- powiedział, dumnie się uśmiechając- Poczekaj tutaj chwilę, ja pójdę przynieść nam jakiegoś drinka, musisz trochę się wyluzować- powiedział śmiejąc się, odwrócił się chcą już iść, zanim pozwoliłam mu puścić rękę przyciągnęłam go z powrotem do siebie.

- Czekaj, czekaj, jeśli obydwoje będziemy pić to kto nas odwiezie?- zapytałam się.

- Oh, twój dom jest tylko około 15 minut stąd, odprowadzę cię do domu, a auto odbierzemy jutro czy coś- krzyczał, idą gdzieś i puszczając moją rękę, zniknął w tłumie.

Świetnie, teraz zostałam całkiem sama. Stałam w rogu, patrząc na swoje dłonie, nigdy nie zdawałam sobie sprawy jak puste były moje ręce bez Justin'a. Molly! To twój przyjaciel, musisz się opanować. Potrząsnęłam głową, kiedy Ryan wszedł ze swoimi przyjaciółmi oraz Danny. Ryan nie rozmawiał ze mną od kiedy zaczął umawiać się z Laylą, a z Dannym na prawdę nie rozmawiałam, nie był z żadnej z moich klas, wykluczając klasy do odrabiania prac domowych. Raz się do mnie odezwał, ale po to żeby zapytać się, jak przeliterować słowo ` traktor`. Również myśli, że Miley i Hannah to dwie inne osoby. Co. Za. Dupek.

- Molly! - krzyknął i mnie przytulił. - Minęło tyle czasu od kiedy z tobą nie rozmawiałem, przepraszam, Layla  powiedziała, że nie mogę z tobą rozmawiać.- powiedział potrząsając głową.

- Oooczywiście- powiedziałam, kiedy mnie uwolnił z uścisku- Widzieliście może Justina? - zapytałam, patrząc się wokół niego.

- Nie, sory- powiedział przepraszająco- Molly Fraser chciałbym, żebyś poznała Danny'ego Sullivan'a- uśmiechnął się, kiedy Danny mnie przytulił.

- Um, hej Donny- uśmiechnęłam się.

- Lubi cię- Ryan wyszeptał trochę niewyraźnie do mojego ucha, podając mi czerwoną szklankę z alkoholem w niej. Przełknęłam to, powinnam mieć na dzisiaj trochę holenderskiej odwagi. Wow, cokolwiek to było, było silne, Jezu mogłeś tego użyć do lekkiej arby. Nie jest ciężko mnie upić, jestem cienka.

- Wyglądasz dzisiaj bardzo ładnie- powiedział nieśmiało do mnie, kiedy rozglądałam się za Justinem.

- Dziękuję- uśmiechnęłam się. Był nawet trochę słodki. Co do cholery odstawiał z tym, że ze mną rozmawia, mam na myśli Chaz Sommers nie chciał być nawet ze mną widziany.- Podoba mi się twoja koszula- odpowiedziałam.

Nagle zobaczyłam Justina siedzącego na sofie po drugiej stronie pokoju. Z Laylą na jego kolanie. Flirtował z nią. Męska dziwka.

Rzeczywiście się nie zmienił. Czułam się jak idiotka. Wyciągnęłam z jego ręki kieliszek i wypiłam to co tam było. Boże, to było dwa razy mocniejsze niż moje. Otworzyłam oczy, miałam zamazany obraz i kręciło mi się w głowie. Zachichotałam i bekłam.

- Oops.- zaśmiałam się i popatrzyłam na niego.

- Woah, miej się tutaj na baczności- powiedział, patrząc w dół w moje oczy. Miał śliczne oczy. Bóg wie, co mnie napadło, ale nic mnie nie obchodziło tylko go pocałowałam. Ciągnął to przez około 10 minut, kiedy przerwał, żeby wziąść oddech, kiedy zaczął mnie prowadzić do schodach. Cały pokój wirował, muzyka, ludzie, wszystko było zamazane. Podniosłam kolejną szklankę i ją wypiłam., kiedy Donny wprowadził mnie do pustego pokoju. Zachichotałam- Wiesz Donny, nigdy nie przypuszczałam, że jesteś taki słodki- wyszeptałam mu do ucha, kiedy przysunął mnie bliżej do siebie.

- Taaak, a ja nie przypuszczałem, że jesteś taka gorąca.- mówił pomiędzy pocałunkami składanymi na moich  ustach, pociągając mnie do łóżka. Położył mnie na nim siadając na mnie. - Ale wiesz, myślę że seksowniej będziesz wyglądała bez tych ubrań- wyszeptał. Zaśmiałam się, przykładając jego twarz z powrotem do mojej. Był kurwą, ale bycie tutaj z nim uśmierzało ból jaki czułam kiedy Justin mnie zostawił, podczas gdy obiecał, że tego nie zrobi, tylko po to, żeby zabawić się z tą dziwką.

Nagle Danny położył ręce pode mną, chcą rozsunąć mój zamek. Zorientowałam się co robi- Nie, Donny, nie!- Powiedziałam, próbując zepchnąć go ze mnie. Ciągle zmuszał mnie do pocałowania go, nie chciał ze mnie zejść, wszystko co robił, robił to coraz mocniej. Cholerna piłkarska siła. - Dann! Złaź kurwa ze mnie!- krzyczałam, a łzy wylewały się z moich oczu. Ale on wciąż mnie trzymał, całując mnie. Nagle usłyszałam, że ktoś wszedł do pokoju.

- Co się tutaj kurw-- kimkolwiek byli, zacięli się, kiedy zorientowali się co się dzieje- Zabierzcie go kurwa z niej!

To był Justin. Ściągnął go ze mnie, wyrzucając go na podłogę i kopiąc. Później Donny zaczął z nimi walczyć i całe piekło się rozpoczęło. Nagle zobaczyłam Ryana przechodzącego koło drzwi- Ryan!- krzyknęłam, wstając i próbując zapiąć zamek.

- Molly?- popatrzył się, wchodząc do pokoju. - Co kurwa? - zapytał się, kiedy zobaczyłam Justina i Donnego walczących Próbował ich rozdzielić, ale bardzo się ` napalili `. - Emm, mała pomoc?- krzyknął. Trudno było go usłyszeć przez rzucane obelgi Justina na Donnego, ale ja słyszałam.

Pociągnęłam Justin za talię, a Ryan przyciągnął Donnego do ziemi.

- Co do cholery się tutaj dzieje? - krzyknął.

- Ten dupek próbował zgwałcić Molly! - Justin krzyknął.

Ryan spojrzał na mnie, a następnie na Donnego, który patrzył haniebnie w inna stronę. Podniósł go i przyciągnął do ściany.- Czy to jest prawda?- wykrzyknął mu w twarz. Donny wyglądał teraz na autentycznie przerażonego. Nic dziwnego, Ryan był ogromny i pokryty mięśniami. Ale zasłużył na to.

- No taak, ale gościu, ona sama zacze--- . - nawet nie zdążył dokończyć tego co chciał powiedzieć, kiedy Ryan uderzył go w twarz. Donny upadł na podłogę,  z przynajmniej złamanym nosem, zamierzał mieć nieźle podbite oko w poniedziałek.

- A teraz kurwa spadaj stąd, zanim złamię ci każdą najmniejszą kość w twoim ciele, jedną po drugiej, kawałku gówna.- wykrzyknął. Było to trochę straszne więc odsunęłam się. Justin objął mnie wspierająco. Donny wypaplał coś nie mogąc złapać oddechu, kiedy wyszedł jego koszula była cała w krwi, a twarz była opuchnięta.

Następnie Ryan podbiegł do mnie i przytulił. Kurde, tęskniłam za nim. - Molly przepraszam, nigdy nie powinienem cię z nim zapoznawać, kurde Mol-- nie dałam mu dokończyć, kiedy oddałam mu uścisk. - Hej Ryan, to nie była twoja wina, nawet na sekundę tak nie myśl.- uśmiechnęłam się do niego, kiedy pozwolił mi odejść.

- Jeśli będzie się z tego naśmiewał, używał przeciwko tobie czy nawet będzie się do ciebie dostawiał, powiedz mi o tym, okej?- kiwnęłam głową, uśmiechając się, to było miłe jak był taki opiekuńczy. Może jest dobrym chłopakiem.

- Załapałam- zaśmiałam się- Ale hej, miła praca w zespole pomaga złamać innych. - uśmiechnęłam się, podnosząc rękę do góry, czekając aż przybije mi piątkę.

- Cholera masz rację, dobra robota, nie myślałem że jesteś taka silna- zaśmiał się i przybił piątkę.

- Dobra, muszę iść wypić coś po tym wszystkim- podszedł do drzwi- Do zobaczenia w poniedziałek- chwycił drinka, który leżał na półce i zbiegł po schodach.

Teraz byłam tylko ja i Justin. On wciąż trzymał rękę wokół mojej tali, ale odwrócił głowę patrząc się na mnie, z przepraszającym wzrokiem. Boże za co on chciał mnie przepraszać?!

- Molly  -  zanim jeszcze mógł cos powiedzieć, uścisnęłam go mocno, przetarł po moich kręgach na plecach ręką.

Kurde. Za bardzo lubiałam sposób w jaki przytula.

4


-Histerycznie i sargastycznie się zaśmiałam- Czy to ma być rodzaj jakiegoś żartu?- powiedziałam , otwierając szeroko oczy.

- No nie, popatrz na tekst wiadomości, widzisz? - powiedział, pokazują mi smsa.

- Nie chodzi o tekst! - odpowiedziałam, wyrzucając jego rękę- Myślę, że dalej nie rozumiesz. Taylor Thompson to najleoszy przyjaciel Layli. Jestem pewna, że ta dziewczyna ma mniejszy mózg od robaka, ale jest geniuszem jeśli chodzi o nienawiść do mnie. Justin nie mogę iść, oni chcą, żebyś zabrał jakąś super szczupłą super gwiazdę a nie dziwaka. A poza tym nie mam nic co mogę włożyć. Jeśli nie chcesz, żebym wyszła w jeansach i trampkach. - jestem pewna, że właśnie w środku się załamuje. Jezus, mogłabym teraz być i leżeć obok Cassie.

Justin się śmiał, położył ręce na moich ramionach i potrząsnął mną.- Ziemia do Molly! Po pierwsze idziesz ze mną, bo mam wziąść przyjaciela, a tutaj mam tylko ciebie.

- Oh, to o wiele lepiej, że musisz mnie wziąść ze sobą- usiadł ze  mną na łóżku dalej trzymając dłonie na mnie i wptrując się prosto w moje oczy- Molly nie chciałbym iść z nikim innym, tylko z tobą. Jesteś moją przepiękną i cudowną najlepszą przyjaciółką. - uśmiechnął się. Czy on właśnie powiedział przepiękną, woah to nowa rzecz, zaledwie 5 lat temu musiałam go przekonywać, że nie mam urody. - I nie ma problemu z stojem, jeśli nas podwieziesz pod centrum handlowe mogę ci kupić jakiś ładny ciuch i make- up czy coś co nakładasz na twarz- zaśmiał się. Wiec ja, zawsze zapominałam, że jest chłopakiem, zawsze postrzegam go jako mojego najlepszego przyjaciela.

- Justin to na prawde słodnie i w ogóle, ale jeśli, i to duże jeśli pójdę z tobą to sama sobie coś kupie mam pieniądze i - zatrzymał mnie.

- Po pierwsze patrzysz właśnie na sensację nastolatków Justina Biebera, sprzedałem około 20 milionów płyt, sądzę, że mogę pozwolić sobie na kupienie ci sukienki. Poza tym musisz być na moim poziomie, jeśli mam cię trzymać przy sobie całą imprezę. - zaśmiał się i potrząsnął swoim wyimaginowanym kołnierzykiem.

- Jesteś, aż taki pewny siebie? - odpowiedziałam i potargałam jego idealną fryzurę.

Nagle moja mama wtrargnęła do pokoju- Nigdy nie uwierzycie co znalazłam w sklepie, popatrzcie- powiedziała i pokazała nam na czym leży ciasto. Plastikowe talerzyki z Justinem Bieberem, wiecie takie które są na przyjęciach urodzinowych. Justin i ja patrzyliśmy się w to w ciszy przez mniej niż minutę, keidy przeewałam chwilę niezręczności.

- To jest to! Narysuję tutaj linię. Mamo ja i mój normalny przyjaciel idziemy na zakupy, a później na imprezę- pociągnęłam go za sobą i doprowadziłam do auta. Mam już wszystko, włożyłam klucze do stacyjki kiedy poczułam coś słodkiego.

- Justin! Co ty jesz? - zapytałam się go jak małe dziecko, swężająć brwi.

Justin siedział w fotelu niezręcznie się kręcąc. - Justin! Mówię kolejny raz, co ty jesz?

Podniósł talerzyj z kawałkiem ciasta- Moją twarz- powiedział cicho. Oboje wybuchliśmy śmiechem, kiedy dojeżdżaliśmy do sklepu.

Spędziliśmy 2 godziny chodząc po różnych sklepach. Zabierała kilka z nich podczas gdy Justin oglądał je zmeiszany. Nie lubiałam tego przyznawać, ale mam dziewczęcą stronę.W tym momencie się przydała. Przymierzałam wszystkie sukienki, następnie modelując je na sobie, później Justin powiedział mi, że patrzy na nie z męskiego punktu widzenia. Spróbowałam jedną z odsłoniętymi barkami, która zatrzymała się w połowie moich ud. Spojrzałam w lustro, pokazywała moje szczupłe nogi i sprawiała, że moje piersi wyglądały na prawdę dobrze. Uśmiechnęłam się i odsunęłam zasłonę, pokazując się Justinowi.

- I jak?- powiedziałam, nerwowo przygryzając usta.

Jego oczy prawie wyskoczyły mu z głowy- Wyglądasz sekso-- poprawił się- Mam na myśli, że ta sukienka jest bardzo ładna. - zaśmiał się. Spojrzałam w dół rumieniąc się.

- Chciałem powiedzieć, wow Molly całkowicie- znowu się powstrzymał.- Uh, lepiej pójdę poczekać na ciebie- niezręcznie się do mnie uśmiechnął i poszedł. To było dziwne.

Poszłam przebrać się w moje normalne ciuchy. Justin czekał w holu, a jego twarz był trochę czerwona. Zaśmiałam się, typowy facet. Po 10 minutach argumentacji, ewentualnie pozwoliłam zapłacić mu za sukienkę, sztuczne rzęsy, nowy lakier do paznokci, workowatą torebkę i szpilki na platformie.

- Molly, teraz będziesz wyglądała jak prawdziwa dziewczyna. - zaśmiał się.

Uderzyłam go w ramię- Zamknij się- uśmiechnęłam się kiedy masował miejsce w które go uderzyłam.

Poszłam wziąść torby od sprzedawczyni, ale Justin podbiegł i wziął je pierwszy. - A-a jestem dżentelmenem.

Wywróciłam oczami, podążając za nim kiedy szedł spowrotem do auta. - Nie jestem tylko jedną wielką piłką zrobioną z tandetnych stereotypów- droczyłam się kiedy usiadłam na miejscu kierowcy.

Zaśmiał się- Zamknij się, kochasz to.

- Gdzie jest nowy Justin? - uśmiechnęłam się wyjeżdżając z parkingu.

Wskazywał mi kierunki gdzie mam jechać, następnie włączył radio. Skarbie przestań.

- Ewww, wywal to gówno z siebie- zażartowałam.

- Ehh, to gówno zapłaciło dzisiaj za cały strój jaki masz na sobie dzisiaj.

- Uczciwa gra Bieber- zaśmiałam się, kiedy podwiozałam go do domu. Wysiał i podszedł do moich drzwi. Odsunęłam szybę.

- Okey, więc przyjdź do mniej za godzine i zawiozę nas na miejsce, załapałeś?

- Załapałem- zaśmiał się- Do zobaczenia później- wykrzyknął idąc w stronę swojego domu.

Przyjechałam do domu, zaczynając się przygotowywać. Wzięłam prysznic, pomalowałam paznokcie na rażący niebieski, zakręciłam moje długie brąz włosy w lekkie fale, założyłam sukienkę i szpilki. Wciąż miałam jeszcze 10 minut, więc włączyłam Ipoda.  Przyszedł. Zaczęłam tańczyć wokół pokoju, wirując i kopać śmieci. Moje serce śpiewało, masz mnie.

- Ehmm- Justin odchrząknął, stoją w drzwich spróbując powstrzymać śmiech.

- Słyszałeś o pukaniu?- powiedziałam zakłopotana, podchodząc do łóżka po torebkę.

- Wow, nie rób tego chociaż dzisiaj- zaśmiał się.

- Zamknij się- wykrzyknęłam uderzając go, poszliśmy do mojego samochodu.

Mieliśmy już wsiadać do auta kiedy się zatrzymał- Woah Molly wyglądasz... jak dziewczyna.

Zmarszczyłam brwi- Bardzo dziękuję- powiedziałam śmiejąc się, weszłam do samochodu.

- Nie, miałem na myśli, że wyglądasz na prawdę seksownie- chwilę myślał nad tym co powiedział, włożyłam kluczyki do stacyjki- Czyli chodzi o to, że .. wyglądasz jeszcze piękniej niż zawsze- zaśmiał się zmieszany.

- Dziękuję- uśmiechnęłam się kiedy wyruszyliśmy.

Byliśmy pod domem Taylora. - Wieć, to tutaj- powiedziałam drżącym głosem, co miało znaczyć to co właśnie on zrobi. Justin zadzwonił do drzwi.

- Hey, nie zamierzam cię spóścić chociaż na minutę, rozumiesz?- uśmiechnął się sedecznie, wyciągając rękę, czekając aż ją chwyce. Uśmiechnęłam się i ją złapałam. Scisnął ją uspokojająco, podczas gdy całe serce mi waliło, zanikł uśmiech. Jestem pewna, że czuję iskry. Uh ...

3


- Więc... co się stało.... z resztą gangu? - powiedział.

- Masz na myśli Chaz i Ryan?
Pokiwał głową.

- No oni dalej tutaj chodzą i w ogóle, ale po wszystkich plotkach które rozpuszczała Layla o mnie nie chcą nawet być ze mną widziani.- Popatrzyłam w dół. To wciąż było bolesne.

- Czy ty sobie ze mnie żartujesz ? Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.- popatrzył się na mnie z bólem.

- Wiem, a teraz .. widzisz tych gości siedzących przy stoliku niedaleko nas cali w śmiechu?

- Tych w kaskach piłkarskich ?- powiedział się, śmiejąc się.

- Tak, to Ryan Butler, gwiazda rozgrywająca w szkolnej drużynie piłkarskiej.. I Layli Gordon chłopak- potrząsnęłam głową.

- Czekaj to jest Ryan? Hmm nie miałby tak wielu przyjaciół, jeśli wiedzieliby że moczył się do 10 roku życia- zaśmiał się.

- Czekaj, czekaj to się robi ciekawe- teraz ja się zaśmiałam.

- Widzisz tego gościa w okularach i inhalatorem zawieszonym na szyji?

- Tego z brązowymi włos-- skończył, a przez jego twarz przebiegł ogromny uśmiech- To jest Chaz?- zapytał, próbując powstrzymać sie od śmiechu.

- Taa, a chcesz poznać najśmieszniejszą część? On myśli, że jest zbyt fajny, żeby ze mną rozmawiać.

Jego twarz wróciła do bardzo poważnej- Seryjnie? Ten człowiek który nosi inhalator na szyji jako naszyjnik uważa, że ' jest zbyt fajny dla ciebie'. Wow nigdy nie myślałem, że może być takim dupkiem- wykrzywił twarz.

- Właśnie, witaj w świecie w jakim mnie zostawiłeś- uśmiechnęłam się sagastycznie- Oh hey, masz dwa ostatnie okresy za darmo?

- Oczywiście- zaśmiał się.

- Więc zgaduje Panie Bieberze, że teraz jesteśmy wolni- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy zza drzwi na parking.

- Gdzie jest zaparkowane twoje auto?- krzyknęłam za siebie, a Justin podążał za mną, jak mała zagubiona dziewczynka.

- No wtedy nie mieliśmy żadnego auta, którym mógłbym przyjechać tutaj więc van mnie podwiózł, ale byłem zdziwiony.

- Zgaduje, że to ja cię właśnie ratuje od samego szatana- zaśmiałam się naciskając klamkę samochodu- Wsiadaj- wrzuciłam swoją torbę na drugie siedzenie z tyłu i zapięłam pas.

- Niezłe auto, jest dosłownie taie same jak miałam w Atlancie- zaśmiał się.

Opaliłam auto i zaczęła jechać- Wiem, pamiętasz kiedy robiliśmy 2 mini range rovery z tektury mając 8 lat i jeździliśmy nimi do szkoły - Uśmiechnęła się, wspominając jak wiele zabaw mieliśmy razem.

Nagle mój telefon zabrzęczał- Oh, Bieber możesz odczytać wiadomość za mnie, prowadzę i nie mogę zobaczyć- zapytałam kiedy zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle.

Popatrzył się w wziął mój telefon- To od twojej mamy ; Zabierz Justin'a ze sobą po szkole, jego dom wciąż jest nierozpakowany, kocham cię mama xxx- próbował nie roześmiać się- Aww, to cudowne.

Wpatrywałam się w niego- Zamknij się Bibs.
Nacisnęłam przycisk na kluczach, aby otworzyć bramę wjazdową do domu.

- Wooah, Molly twój dom, jakby się powiększył od ostatniego razu kiedy go widziałem.

- Oh taak, moja mama rozwiodła się z moim tatą więc my mamy pieniądze, a on ma psa, to było dobre rozwiązanie. - powiedziałam, szukając spośród moich kluczy jednego do wejściowych drzwi.

- Molly twoi rodzice się rozwiedli, kurwa przepraszam , nie było mnie tutaj, wszystko dobr--

Znalazłam klucz, przerywając mu i otwierając drzwi auta- Tak jak mówiłam, jestem dużą dziewczynką, daję sobie z tym radę, a poza tym dobrze wiesz, że nigdy dobrze się z nim nie dogadywałam. - zanim Justin dostał tylko szansę na zamknięcie drzwi za sobą moja mama pojawiła sie z nikąd i przytuliła, myślę że nie mógł oddychać.

- To wspaniałe, że mogę cie znowu zobaczyć- powiedziała- Co ty zrobiłeś z włosami? Musisz je podciąć, mojej przyjaciółki cór--

- Mamo!- wykrzyknęłam- Nie zaczynaj rujnować życia mojemu jedynemu przyjacielowi.- Skuliłam się kiedy  Justin uciekł z jej objęcia. Przerzucił jej włosy i sam ja ponownie przytulił.

- Julie, to również wspaniałe widzieć ciebie- uśmiechnął się do niej.

- O, poczekajcie, poczekajcie- nagle sobie o czymś przypomniała i pobiegła do kochni.

Justin próbował wstrzymać śmiech- Przepraszam za mamę, to tak jakby nie wiedziała gdzie są granice i nie wie kiedy nie powinna ich przekraczać- wstrząsnęłam się, z nerwów układając włosy.

Delikatnie się śmiał. Kiedy jego śmiech stał się taki słodki?! Woo woo Molly, to jest praktycznie twój brat. W fakcie to twój adoptowany brat, którego nie było stać na powiedzenie 'cześć' kiedy wyjeżdżał, pamiętasz? Musiałam wrócić to realistycznego świata.

- Nie martw się, moja mama zrobiłaby to samo z tak-- nie dokończył, moja mama przerwała mu wbiegając do ogrodu z srebrną tacą w rękach.

Położyła ją na stole- Bierzcie sobie kurczaka- Boże powinna mieć wytatuowane na czole kłopoty.- Justin nie  wiem czy wiesz, że założyłam swój własny biznes pieczenia ciast, mam swoja piekarnię na głównej ulicy, mam coś od dziewczyn na twój powrót. - dumnie się uśmiechnęła.

- O nie, mamo ty tego nie zrobiłaś.

Podniosła wieko z podajnika i odsłonęła naturalnej wielkości twarz Justina z jego charakterystyczną fryzurą i ręcznie robiony transparent z posypką.

Justin szeroko otworzył oczy jak kopalnia i opadł mu szczęka.

Jęknęłam- Słodki Jezu! Mamo! Co to do cholery jest?! Co ty sobie myślisz znając go od 4 roku życia, że możesz sobie po prostu iść i zrobić ciasto z jego podobizną? To jest jeszcze bardziej żenujące od tego, które zrobiłaś dla mnie kiedy zdałam test na prawo jazdy - Powinnaś najpierw spy---

Justin mi przerwał- Julie to jest świetne, mam na myśli, że wiem ile pracy musiałaś w to włożyć, a poza tym hey jak wiele osób może się pochwalić że ma swoja twarz zrobioną z ciasta? - uśmiechnął się i skosztował trochę lukieru z palców- Cholera i dobrze smakuje- znowu się uśmiechnął.

Zaśmiałam się kiedy wzięła od nas dumnie tort- A teraz obydwoje idźcie do pokoju Molly, a ja ukroje ciasto  i wam przyniosę- uśmiechnęłam się i wyszła.

Jęknęłam i skręciłam wchodząc do góry po schodach. Justin podążał za mną gapiąc się jak fantastyczny i nowoczesny jest nasz dom.

- Przepraszam Cię za to.- powiedziałam, rzucając się na łóżko.

- Nie ma sprawy, kocham ciasta.- zaśmiał się.

Podszedł do mojej ściany i wielkiego okna, spojrzał przez nie. Zagwizdał- Wooah, masz piękny pokój, kiedy udało ci się  ułoż-- nagle coś zaparło mu dech w piersiach. - Czy to jest nasz stary domej na drzewie?

- Tak, moja mama nie mogł sie zabrać, żeby go zburzyć- uśmiechnęłam się.

Podszedł do miejsca gdzie miałam wszystkie nasze zdjęcia kiedy byliśmy mali i podniósł jedno z nich - Kocham to zdjęcie- sprzysunął do siebie to na którym miałam małe tutu i całowałam go w policzek. Uśmiechnęłam się- Ja też, to były czasy- zaśmiałam się.

Przeszedł dalej koło ściany- Oo, kim jest ta dziewczyna, która leży z tobą w szpitalu z nieruszającym się ciele? I co się jej stało?- powiedział z szokiem.

- Oh, to jestem ja i Cassie Jones. Była mi chyba najbliższą osobą, najlepszą przyjaciółką odkąd odeszłeś- mówiłam wpatrując się w niego. Odwócił się i popatrzył na mnie z przerażeniem.-Layla nie była zadowolona z faktu, że mam chociaż odrobinę życia towarzystkiego, więc powiedziała kilka rzeczy Cassie i ją to uraziło. Ohh wspominałam, że Cassie umiała latać?- Spojrzał na mnie z niedowierzaniem, próbując powstrzymać śmiech.- Widzisz co ze mną zostawiłeś? Ale wracając co tematu, pobiegała na dach szkoły i chciała spróbować latać. Oczywiście nie umiała, ale na szczęście tylko upadła. W każdym razie byłam u niej i było okey, ale więcej z nią nie rozmawiałam- spojrzałam w dół.

Spojrzał na mnie szeroko- Dlaczego, o mój Boże czy Layla powiedziała jej coś jeszcze, że ona ... Że ona chciała ' polecieć jeszcze raz? - zrobił dziwne ruchy rękami kiedy powiedział latać.

Zaśmiałam się- Nie, nic z tych rzeczy.

Odetchnął z ulgą.

- Nie, rzeczywiście badali ją, a teraz jest w zakładzie psychiatrycznym, oddalonym o 30 min stąd- zaśmiałam się- Prawdziwa historia, mam nadzieję, że chciałbyś być na moim miejscu.- uśmiechnął się.

- Molly, mówiłem ci to chyba z milion razy, że na prawdę przepraszam cię, że wyjechałem. - znowu mnie objął. Cholera, tak ładnie pachniał. Tak jak prawdziwy mężczyzna. Był też dobry w przytulaniu, jego ręce były troskliwe a za razem silne. Halo, Panie Bicepsie. Mój  Boże myślę, że jesteśmy na przyjaznej lini przytulania. Nagle jego telefon zawibrował i przerwał objęcie.

Spojrzał w dół na telefon i się uśmiechnął.

- Jestem zaproszony na przyjęcie do Tommiego Thompsona i mam jedno miejsce dla osoby towaszyszącej... Idziesz ze mną. - zaśmiał się.
________________________________________________________________________________
Sory, że nie dodałam ani wczr ani przedwczr ale był tap madl i nauka >.<





2

I to był on. Po prostu siedział sobie obok mnie. Moje wspomnienia powróciły do 3 lat wstecz.

-Molly- zaśmiał się ściągając okulary przeciwsłoneczne z nosa- Prawie się nie zmieniłaś. Dziękuję Bogu, że chodzisz do mojej szkoły. Jak bardzo dziwne jest to, że siedzimy okok siebie? - zaśmiał się kolejny raz, traktując to wszystko jakby nigdy nic się nie wydarzyło.

- Dobrze, po pierwsze to jest moja szkoła a ty tylko tu przyszłeś, pamiętasz? Po drugie, zważając na to, że siadłeś po prostu koło mnie, podczas gdy wszyscy siedzą tu bo nie mają wyboru, to nie jest aż tak dziwne. I po trzecie, co ty tu kurwa robisz Bieber? - syknęłam.

- Wow, jedna się chyba zmieniłaś- zaszydził- Molly co się stało, jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

Zaśmiałam się- Poprawka, byłam twoją najlepszą przyjaciółką. Mam na myśli, kto wyjeżdża do innego kraju nie mówiąc nawet głupiego cześć do swojej 'najlepszej przyjaciółki'?

- Molly posłuchaj, pozwól mi wytłumaczyć- zaczął się bronić, a ja widziałam ból w jego oczach. Zadzwonił dzwonek.

- Nie Justin, jest dobrze, pogodziłam się z tym- wzięłam swoją torbę i zaczęłam wychodzić z klasy kiedy Pani Brown zatrzymała mnie.

- Oh Molly, widzę, że masz dobry start z Justin'em, I ah! Spójrz jesteście obydwoje w tej samej klasie. Wyznaczam cię do zaopiekowania się nim i pokazania szkoły, okej?

- Rzeczywiście- wyprzedziła mnie. - A teraz uciekajcie stąd.

Odwróciłam się w stronę Justin'a, aby posłać mu piorunujące spojrzenie, ale on tylko się cieszył.

- Chodźmy- wymamrotałam.

- Wow, czy oni powiedzieli wam wszystkim, że przychodze, czy te dziewczyny na prawdę nie wiedzą kim ja jestem? - zapytał się, patrząc się dokładnie na każdą dziewczynę koło której przechodziliśmy.

Westchęłam- Nie, wszyscy postrzegają cię jako normalnego Justina, którym kiedyś byłeś, nie jako jakiegoś fenomena.

Siedliśmy przy stole, gdzie zawsze siadam, jednym za automatami aby nikt nie mógl mnie zobaczyć.

- Więc gdzie są wszyscy twoi przyjaciele?- zapytał, próbując zmienić temat.

- Tam gdzie jest jej mózg- odpowiedziała, kierując głowę w stronę wywyższającej się Layli - nigdzie gdzie można ich zobaczyć.

Uśmiechnęłam się kiedy Justin zaczął się śmiać, może jednak tak bardzo się nie zmienił- woaah, czy to jest Layla Gordons?

- Tak, w jej pełnej plastikowej glori- powiedziałam , kiedy wzięłam lunch. Podeszła do nas, wytrzeszczając swój sztuczny uśmiech.

- Cześć Justin, pamiętasz mnie? spytała pochylając się i odsłąniając mu widok na jej klatkę piersiową. Wywróciłam oczami.

- Oczywiście że tak- powiedział, mrugając do niej. Opss mówił trochę szybko, jest zdecydowanie palantem.

Oparła się zwycięsko na jego ramieniu- Więc dlaczego tutaj siedzisz? Powinieneś siedzieć w gronie normalnych ludzi, a nie dziwaków.

- Powieś się, Layla.- zaszydziłam.

- Oj zabolało- powiedziała sargastycznie. - Nic dziwnego, że ubierasz się tak gówniano, masz mózg 6cio letniego chłopczyka- zaczęła się śmiać. Popatrzyłam na swoje stopy i się zawstydziłam. Z nią śmiali się wszyscy na hali. Wszyscy oprócz Justina.

Wstał patrząc się w nią- Spierdalaj Layla, przynajmniej ona widzi coś poza swoimi piersiami, ile operacji na nich miałaś? Mogłabyś tą pieprzoną kasę wkładać w naprawę twarzy.- splunął.

Popatrzyłam się na niego i zaśmiałam. Może i był palantem, ale śmiesznym palantem. Musiał mieć jaja żeby powiedzieć to do niej, może myśli, że jest lepszy od niej. Hmm.

Obróciła głowę na drugą stronę, kiedy wreszcie dotarło co do niej powiedział i ją zatkało. Odeszła nie mówiąc nic więcej.
 
- Dziękuję- uśmiechęłam się szczerze do niego.

- Dziękujesz mi za co ? - zapytał zmieszany.

- Tylko za to, że uratowałeś mnie od królowej wszystkich suk, rujnując sobie reputację pomimo, że jesteś sławny.

- O czym ty mówisz? Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, to jest to co zrobiłem. - uśmiechnął się.

- Dobrze, że nie jesteśmy tam już, ale i tak nagrabiłeś sobie broniąc mnie.- zaśmiałam się. - Ale teraz jesteś popularny, więc dlaczego dalej chcesz się ze mną przyjaźnić? I dlaczego w ogóle tu wróciłeś?- zapytałam nerwowo, kiedy wyciągałam coś z torby.

- Moja mama myślała, że sława zaczyna mnie przerastać, może i tak było, ale cechy palanta wszystko wyprzedzają. To fani stwarzają cię popularnym i źródłem zainteresowań, ale hejterzy robią to o wiele lepiej .- zaśmiał się- Dlaczego nie ? Jesteś najlepszą osobą jaką znam. Spójrz przepraszam za tą całą sytuację z nie pożegnaniem się, ale nie mogli mnie zobaczyć w relacji z dziewczyną, fani zaczeliby swoje gówno. - zaśmiałam się. - A teraz bez kłamstw, myślałem o tobie każdego dnia w czasie trasy, o tym jak zabawnie było by gdybyś była koło mnie. Były rzeczy z których się śmiałem, ale reszta załogi patrzyła na mnie jakbym był kosmitą. Oni nie rozumieją mnie tak jak ty. Proszę.. chcę żeby wszystko wróciło tak jak było to kilka lat temu.

- Dobrze, pomyślę nad tym- uśmiechnęłam się- Gdzie jest twój lunch?- zapytałam zdezorientowana.

- No wiesz, jestem na tej nowej diecie, żeby wyrobić sobie bicepsy na rozmiar mojej głowy, więc ja niee-- wstrąciłam się, wstając i uderzając go w tył głowy.

- Oh! Bieber! Jeśli chcesz żebyś nadal był moim  najlepszym przyjacielem musisz się pozbyć gwiazdorskiego gówna.. zrozumiał? - zaśmiałam się, patrząc na niego jak zabawnie trzyma się za głowę jakbym mu w nią strzeliła.

- Masz.. teraz nie mów, że nie jestem dobra dla ciebie- podałam mu połówkę mojej kanapki.

- Czy to jest to o czym myślę?- zapytał, a na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech.

- To zależy od tego co ty myślisz, że to jest? - zaśmiałam się.

- Czy to jest masło orzechowe z gumiastą kanapką, domowej roboty masło orzechowe twojej mamy i sekretny przepis na kanapkę? - był przerażająco skupiony.

- Znasz to.- odpysknęłam.

Wysapał, w zamian podarowywując mi największego przytulasa, śpiewając galaretkowo- masło orzechową piosenkę. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku.

- Oh, ale powinnam cię poinformować, że moja mama powiedziała mi gdzieś rok temu, że trzy nie jest akualnie se---
Wtrącił się- oh!Oh! Głuptoku! Chcesz mnie zabić? Nie chcę wiedzieć takich rzeczy- zaśmialiśmy się.

- Hey, mam dla ciebie coś z trasy- zacząl grzebać w swojej torbie- Okey, wróćmy do czasu kiedy mieliśmy po 6 lat i Layla Gordons wylała sok winogronowy na moje nowe markowe buty ze świecącymi kolorami- zaśmiałam się, wyglądał jakby go to dalej bolało.

- Nigdy o tym nie zapomnisz, prawda?- powiedziałam z uśmiechem na ustach.

- Oh, zamknij się! Były fantastyczne, a po tym wszystkim światełka nie działały- zaśmiał się- Ale wracając do histori. Po tym jak to zrobiła, ty wzięłaś najbliższe nożyczki i..

- Obcięłam jej włosy! - zaśmiałam się kiedy zrozumiała,- I dobrze, suka powinna wiedzieć, że twoje buty to bomba. Później jeszcze wyrwała mi bransoletkę przyjaźni. Tą która pasowała do twojej, którą przywiozłeś mi z Włoch.- zmarszczyłam brwi, wiedząc jaką świnią była.

- Właśnie tak ! - uśmiechnął się- Więc kiedy byliśmy w trasie i jechaliśmy do was znalazłem swoją, a przejeżdżaliśmy przez Włochy i wiesz co ? Znalazłem tą kobietę ze swoim sklepikiem, gdzie kupiłem ci ją za pierwszym razem. Dalej je sprzedawała. Więc kupiłem ci jedną. Nie wiedziałem kiedy najszybciej się spotkamy, ale musiałem ją wziąść.

- Oh, Justin, to piękne. Wiesz, teraz zaczynam się czuć trochę szczęśliwa, że wróciłeś, ale wiem też mojego najlepszego przyjaciela potrzebuje scena i wiem że tam wrócisz.- zaśmiałam się przytulając go.